"alablog".... :-)
komentuj w księdze gości lub pisz e-mail

22 IV 2009 r.
Ciąg dalszy ciszy...

Już w zupełnie innych okolicznościach... Ale to ciągle trwająca cisza i słuchanie, aby się przekonać co przyniesie kolejny dzień... Obraduje kapituła prowincjalna. Co to takiego? Za www.saletyni.pl:

"Saletyńska wspólnota zakonna żyje charyzmatem pojednania" to temat Kapituły Prowincjalnej Polskiej Prowincji Zgromadzenia Księży Misjonarzy Saletynów odbywającej się w dniach 20-25 kwietnia 2009 roku w Sanktuarium Matki B ożej Saletyńskiej w Dębowcu. Obradom Kapituły przewodniczy przełożony generalny z Rzymu ks. Dennis Loomis MS.

Bierze w niej udział z urzędu pięcioosobowy Zarząd Prowincji oraz 26 Delegatów reprezentujących całą Prowincję. Kapituła Polskiej Prowincji Misjonarzy Saletynów zajmie się refleksją nad życiem charyzmatem pojednania na co dzień, a także rodzącymi się na tym polu problemami i brakami saletyńskich wspólnot zakonnych. Pomocą w ocenie bieżącej sytuacji Prowincji posłuży także konferencja ks. Mieczysława Kożucha SJ nt. rozeznawania charyzmatu we wspólnocie.

"Kapituła jest wydarzeniem eklezjalnym, nie jest debatą, w której strona pokonuje drugą stronę rozumem lub innymi środkami... nie jest współzawodniczeniem, aby oddzielić zwycięzców od pokonanych..." - powiedział w homilii rozpoczynającej Kapitułę Przełożony Generalny - Ks. Dennis Loomis MS. "Sercem kapituły jest po prostu - słuchać tego co Bóg próbuje nam powiedzieć, a Boże orędzie może być zrozumiane, przyjęte przez słuchanie, dzielenie się z drugim, przez modlitwę i otwarcie na Ducha Świętego" - kontynuował. "Powrót do Ewangelii skoncentrowanej na ewangelizacji ma być Waszą troską. Każdy program rozpoczynający się od czegoś innego niż Chrystus, nie ma sensu. Trzeba zatem zapytać się - o co Bóg mnie w tej Kapitule prosi?" - powiedział na zakończenie Ksiądz Generał, życząc wszystkim obfitości Bożych łask na czas obrad.

Proszę o wsparcie i choć jedno "Zdrowaś" w tej intencji...


11 IV 2009 r.
Cisza oczekiwania Wielkiej Soboty...

Jest coś w tym dniu szczególnego. Cisza, która przeniknięta jest nadzieją oczekiwania na...

No ale oczekiwania na co?

To zależy... Ja czekam na niedzielny poranek, gdy światłość przeniknie mroki nocy, gdy do łaski i życia zostanie powołany ten, co był w niewoli i śmierci. "Przedziwna łaskawość Twej dobroci dla nas i niepojęta jest Twoja Miłość".

Oczekujmy z nadzieją...

Na koniec do poczytania - warto... Zwłaszcza jak w czytaniu dojdzie się do końca i przypomnimy sobie coś z filozofii (zakład Pascala) :-)

Za Radio Watykańskie:

Wielkopiątkowe kazanie o. Cantalamessy: śmierć Chrystusa odwraca rytm świtów i zmierzchów świata i ludzkości

Głównym wydarzeniem Wielkiego Piątku w Watykanie była Liturgia Męki Pańskiej, której przewodniczył w Bazylice św. Piotra Benedykt XVI. Zgodnie ze zwyczajem homilię podczas nabożeństwa wygłosił kaznodzieja domu papieskiego. O. Raniero Cantalamessa poświęcił ją uniwersalności wydarzenia, jakim była śmierć Chrystusa. Zgodnie ze starożytną tradycją, narzędzie męki jakim jest krzyż, staje się wielkim znakiem - pojednania nieba ze światem oraz między wszystkimi ludami ziemi.

Jako współczesne wyzwanie dla uniwersalności wiary kaznodzieja wskazał postmodernistyczny ateizm, którego symbolem stały się slogany umieszczone na miejskich autobusach: "Boga prawdopodobnie nie ma. Przestań się zamartwiać i ciesz się życiem". Zdaniem włoskiego kapucyna najbardziej zastanawiająca jest ostatnia część tego hasła. Oznacza ona przekonanie, że wiara w Boga przeszkadza cieszyć się życiem. Współczesny świat odrzucił rozpowszechnioną ideę cierpienia jako wynagrodzenia ofiarowanego Bogu za grzechy, a wraz z tym odrzucił samego Boga. Tymczasem, jak wyjaśniał już św. Paweł, to nie człowiek ofiaruje coś Bogu, ale sam Bóg wychodzi z inicjatywą pojednania. I nie chodzi o rzeczy banalne, bowiem grzech rozumiany jest jako fundamentalne poddanie świata "marności", które znajduje swe odzwierciedlenie również na polu społecznym.

"Powstają niekończące się analizy obecnego kryzysu gospodarczego i jego przyczyn - mówił o. Cantalamessa. - Ale czy ktoś odważy się przyłożyć siekierę do korzeni i powiedzieć coś o grzechu? Niezaspokojoną chciwość Apostoł nazywa ''bałwochwalstwem'', a niepohamowaną żądzę pieniędzy ''korzeniem wszelkiego zła''. Czyż możemy mu zaprzeczyć? Światowe elity finansowe i gospodarcze stały się oszalałą lokomotywą bez hamulców, nie liczącą się z resztą pociągu pozostawioną w tyle. Wszyscy jechaliśmy pod prąd".

O. Cantalamessa wskazał, iż śmierć Chrystusa nadała nowy sens wszelkiemu ludzkiemu cierpieniu, także niezawinionemu, niczym niedawne trzęsienie ziemi w Abruzji. Tragedie tego rodzaju ukazują, że koleje życia przypominają falowanie morza: za szczytami radości podąża otchłań cierpienia. Wyraźnie pokazują to dramaty wszelkiego rodzaju nadużyć: narkotyków, seksu, przemocy. Za falą przyjemności nadciąga rozkład moralny i fizyczny. Chrystus odwraca ten nieuchronny porządek rzeczy: Jego cierpienie prowadzi do życia i radości, i to w sposób trwały, także w odniesieniu do nas.

"Ta nowa relacja między cierpieniem i przyjemnością odzwierciedla się w odliczaniu rytmu czasu w Biblii - kontynuował zakonnik. - Według ludzkiej rachuby, dzień zaczyna się świtem i kończy zmierzchem; w Biblii rozpoczyna się nocą, a kończy w dzień: ''I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy'' - czytamy w opowieści o stworzeniu. Nie jest bez znaczenia, że Jezus umiera wieczorem, a zmartwychwstaje o poranku. Bez Boga życie jest dniem, który kończy się nocą; z Bogiem jest to noc, która kończy się dniem, i to dniem nie znającym zachodu".

Jak zauważył w tym kontekście kaznodzieja domu papieskiego, ateistyczne hasło na londyńskich autobusach czytają także przeżywający noc życia, czyli jakąś osobistą tragedię. Jak mają "cieszyć się życiem", skoro "prawdopodobnie Boga nie ma"? Cierpienie pozostaje dla wszystkich tajemnicą, szczególnie cierpienie niewinnych, jednak bez wiary w Boga staje się ono bezdennie absurdalne. Ateizm to luksus, na który mogą sobie pozwolić tylko uprzywilejowani życiowi szczęściarze - dodał o. Cantalamessa.

"To nie jedyna niedorzeczność reklamowego konceptu - zaznaczył. - ''Bóg prawdopodobnie nie istnieje'': a zatem być może jednak istnieje, nie można całkowicie wykluczyć, że jest. Lecz, drogi bracie niewierzący, jeśli Boga nie ma ja nic nie straciłem; jeśli jednak jest, ty straciłeś wszystko! Powinniśmy niemal podziękować tym, którzy wszczęli tę kampanię reklamową; posłużyła ona Bożej sprawie bardziej, niż wiele naszych argumentów apologetycznych. Ukazała słabość swoich racji i przyczyniła się do poruszenia wielu uśpionych sumień".

tc/ rv



3 IV 2009 r.
I mamy nowy miesiąc...

Czas powrotu po rekolekcjach, ostatnie zajęcia na uczelni i Wielki Tydzień.

Oby sił wystarczyło :-)
Powrót do "blogowisko"